Żyli odtąd zawsze szczęśliwie

W dzisiejszych czasach niewielu z nas wierzy w owo „żyli odtąd zawsze szczęśliwie”. Statystyki wskazują, iżw naszej kulturze ponad połowa małżeństw rozwodzi się, a wiele osób pozostaje w związku wcale nie z powodu zaznawanego w nim szczęścia, lecz dla uniknięcia niewygód związanych z podziałem mienia, przeprowadzkami, koniecznością zaczynania wszystkiego od nowa, no i naturalnie z powodu dzieci oraz względów uczuciowych i finansowych. W trzeźwym klimacie dwudziestego wieku trudno to „żyli odtąd zawsze szczęśliwie” traktować jako coś więcej niż przenośnię, w której „odtąd zawsze” oznacza „przez pewien czas”.

Przy takim podejściu ktoś, kto pozostaje w kolejnych „szczęśliwych przez pewien czas” związkach teoretycznie żyje „odtąd zawsze szczęśliwie”. Związki takie, dość modne w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, okazały się jednak wątpliwe moralnie, a w latach osiemdziesiątych, gdy rozpoczęła się epidemia Al DS i poznano sposób przenoszenia choroby – wręcz niebezpieczne. Jednak nie tylko obawa przed AIDS zmienia współczesne związki. W czasie naszych seminariów spotykaliśmy mężczyzn i kobiety, których pragnienie partnerstwa płynęło z odczucia, że znaczący związek może im przynieść bardzo istotne korzyści. Wydaje się to czymś więcej niż samą tylko potrzebą „ustatkowania się”. Dzisiejsze pary szukają modelu obustronnego zobowiązania – ale zobowiązania szczególnego rodzaju – takiego, które stawia element duchowy na równi z fizycznym, a stronę psychiczną i uczuciową na równi z materialną. Jest to zjawisko zupełnie nowe i możliwe, że w tym zakresie faktycznie wkroczyliśmy już w Nowy Wiek. W ogóle idea „małżeństwa z miłości” jest stosunkowo nowa i cieszy się popularnością dopiero od jakiś stu pięćdziesięciu lat. Wcześniej względy materialne i polityczne brały górę nad wszelkimi osobistymi skłonnościami – uczuciowymi, fizycznymi czy materialnymi, stąd też większość związków kojarzona była między rodzinami.

Przyjrzyjmy się seksualnej ewolucji związku małżeńskiego w kulturze Zachodu w ciągu ostatnich stu lat, począwszy od epoki wiktoriańskich postaw i wartości, która popuściła sznurówki już na przełomie stulecia, ale odrzuciła gorset dopiero w latach dwudziestych i trzydziestych. W latach czterdziestych wojna, rozbijając związki, dodawała im jednocześnie aury romantyzmu: lata pięćdziesiąte odziedziczyły skutki wojny. W erę bomby atomowej wkroczyliśmy zdecydowani na funkcjonowanie w ramach rodziny nuklearnej. Potem nadeszła rewolucja seksualna lat sześ- ćdziesiątach, z której wyłonił się ruch kobiet lat siedemdziesiątych… i tak aż po lata osiemdziesiąte, epokę ukształtowaną po rewolucji seksualnej, epokę rozwoju osobistego i wolności osobistej, dla której media ukuły nazwę pokolenia „ja” („me”generation). Teraz gdy zbliżamy się do przełomu kolejnego stulecia, wygląda na to, że mężczyźni i kobiety pragną wspólnie zmagać sie z życiem. Być może jest to początek pokolenia „my” („we” generation), pokolenia, które chce zakończyć walkę płci i zapoczątkować nową formę związku, w której partnerzy solidarnie pracują nad zaspokojeniem potrzeb, są dla siebie wzajemną podporą duchową i wspólnie odbywają wędrówkę drogą rozwoju osobistego i duchowego spełnienia.

Leave a reply

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>